10 września 2011

Żurek all’italiana



Żurek według przepisu Bernadki, dzielącej moje emigranckie kulinarne problemy, na stałe wszedł do repertuaru popisowych polskich dań na ziemi włoskiej i podobnie jak barszczem ukraińskim udało mi się nim podbić podniebienia zagorzałych miłośników makaronów…
Żurkiem w tej wersji nakarmicie do syta nawet największego głodomora, a zaletą przepisu jest to, że wersja „wypasiona” powstaje na talerzu, a nie w garnku, więc dbających o figurę zupka na karmi, nie rujnując im figury.
Składniki:
4 marchewki
4-5 ziemniaków (lub więcej jeśli zupa ma starczyć za cały obiad)
surowe kiełbaski (tyle sztuk na głowę, ile zwykle zjadają domownicy lub goście)
100 ml śmietany, najlepiej typu „panna fresca”
pół łyżeczki kwasku cytrynowego
łyżka majeranku
1-2 łyżki mąki
sól do smaku
jajka (w zależności od zamiłowania waszych biesiadników do jaj liczcie od pół- do jednego na głowę)

Mąkę starannie rozrabiamy z wodą.
Jajka gotujemy na twardo.
Kiedy warzywa będą już prawie miękkie zmniejszamy płomień i cały czas mieszając wlewamy rozrobioną mąkę, uważając aby nie powstały grudki. Do zupy wrzucamy odcedzone z wody dwie kiełbaski (pozostałe pozostawiamy w oddzielnym garnku).
Uwaga teraz moment najważniejszy: dodawanie kwasku cytrynowego, który zamieni nasze „pomyje” w żurek z prawdziwego zdarzenia! Z dozowaniem kwasku cytrynowego jest ten kłopot,  że rozpuszcza się on powoli i łatwo zupę przekwasić. Jeśli nie macie zatem wprawy i „oka” mistrza gotowania dodajcie najpierw tylko szczyptę kwasku cytrynowego (mniej niż pół łyżeczki). Następnie dodajcie śmietanę i pogotujcie wszystko ok. 5 minut, mieszając kilkakrotnie, żeby kwasek dokładnie się rozpuścił.
Posmakujcie czy żurek zyskał wystarczająco żurkowy smak, jeśli nie, dodajcie kolejną szczyptę kwasku cytrynowego, ale pamiętajcie, żeby odczekać kolejne 5 minut, żeby sprawdzić czy osiągnęliście oczekiwany rezultat.

Żurek najlepiej przygotować co najmniej na godzinę przed poddaniem na stół, żeby wszystkie składniki zdołały się „przegryźć”.
Kiełbaski celowo gotuję w oddzielnym garnku, a bezpośrednio do zupy wrzucam najwyżej dwie, bo kiełbasa, choć puściła tłuszcz w wodzie i tak będzie zostawiać tłuste oka, które skutecznie odstraszą od waszej zupki: dzieci, odchudzające się koleżanki i włoskich przyjaciół, którzy zwłaszcza poza oliwą z oliwek wystrzegają się wszelkich grassi.
Każdy talerz dekorujemy połówką jajka na twardo i połówką kiełbasy. Pozostałe kiełbaski (gorące!) serwujemy w oddzielnym naczyniu. Kto będzie miał ochotę, ten sobie dołoży.

Smacznego!
Danuta Wojtaszczyk

źródło: http://naszswiat.net 

1 komentarz: