9 lipca 2013

Napiwki we Włoszech

Podobno nieelegancko jest rozmawiać o pieniądzach, jednak warto przybliżyć termin MANCIA (l. mn. mance), czyli napiwek, który może okazać się wyjątkowo "strategiczny" w niektórych kategoriach zawodowych...

fot.it.ewrite.us

- Niektórzy twierdzą, że pochodzi z francuskiego manche (rękaw), ponieważ w średniowieczu damy darowały rękaw rycerzom, którzy zwyciężyli turniej. Ponadto, służba kiedyś nie otrzymywała stałego wynagrodzenia, ale pracowała za wikt, nocleg i nowe ubranie raz do roku. A ponieważ rękawy niszczyły się w pierwszej kolejności, pan mógł hojnie podarować kilka monet służbie od czasu do czasu na nowe rękawy.
- Inne źródła podają termin łaciński manicia (rękawiczki). Jako, że rękawy damskich sukien były tak długie, że pełniły funkcję dzisiejszych rękawiczek. 
- Jeszcze inni tłumaczą pochodzenie  tego terminu od słowa mano (ręka), w sensie manciata (garść). Używano kiedyś jeszcze terminu buonamano, który jednak stopniowo zaniknął z języka potocznego.
- Wreszcie podaje się termin celtycki manchaim (prezenty)

Według sondaży  napiwek pozostawiają klienci głównie  środkowych i południowych Włoch. A na północy Włoch nieco rzadziej.



Chociaż w czasach kryzysu coraz rzadziej można spotkać klientów pozostawiających napiwek w lokalach, to jednak warto pamiętać w jaki sposób na pewno nie należy tego robić, aby nie być posądzonym o arogancję:




Tak więc pozostawiamy napiwek zdecydowanym, szybkim, niemal niezauważalnym gestem i:
- nie "wciskamy" pieniędzy bezpośrednio do ręki
- nie domagamy się reszty z napiwku
- nie komentujemy ironicznie lub z wyższością podarowanego napiwku, typu: "comprati qualcosa" (kup sobie coś), lub "porta fuori la ragazza" (zabierz gdzieś swoją dziewczynę)
- nie wysypujemy z kieszeni garści drobnych monet
- nie pozostawiamy starej monety 500 lirów udając, że to 1 euro.

W restauracji napiwek wynosi zwykle ok 5-10% rachunku, chociaż w luksusowych restauracjach może nawet dojść do 20%.
 Jednak część klientów podchodzi bezpośrednio do kasy płacąc kartą kredytową,  "omijając" w ten sposób napiwek dla kelnera. Dlatego we Włoszech często przy kasie znajduje się specjalna skarbonka na napiwki dla personelu, więc można ewentualnie coś wrzucić według uznania. Wtedy właściciel zazwyczaj głośno woła do kelnerów "mancia, ragazzi!", tak aby mogli podziękować gościowi.


Zwykle pozostawia się napiwek członkom personelu (ragazzi di sala), a nie właścicielom lokalu, gdyż może to być odebrane jako w złym guście. Właściciel może wtedy ewentualnie grzecznie odmówić: "no, lasci stare, non si preoccupi: io sono il direttore…

U fryzjera, czy w taksówce wypada czasem "zaokrąglić" rachunek. Dużo zależy od tego, czy zostaliśmy w pełni usatysfakcjonowani. We włoskiej restauracji zadowoleni klienci nierzadko osobiście dziękują również szefowi kuchni chwaląc jego potrawy (nie wypada jednak pozostawiać napiwku szefowi kuchni).

Jak to robią najbogatsi?: 
"Una volta arrivato il conto, di poco inferiore ai 1000 dollari, quel gran signore di Brad (Pitt) ha sganciato a sorpresa 1.400 euro in contanti, aggiungendo un laconico ‘va bene così‘." (gossipblog.it)


A wy pozostawiacie napiwki we Włoszech? Jeśli tak to w jakich okolicznościach?



5 komentarzy:

  1. To trudny temat, ba problem. z jednej strony nie chcemy wyjść na sknerę lub biedaka. W hotelu, kilka euro przy wyjeździe, dla pokojowej. Parę 5 eur, mało ale na nasze warunki dużo, dwa za mało - ale to trzeba wkalkulować w koszty. Jeśli przy barze jest owy szklany słój, to można wsypać co mamy, albo włożyć banknot całkiem niskiego nominału ale gdy się płaci kartą to i tak mamy jakiś nominał, który zostawiamy. Zdarzyło mi się nie zostawić napiwku,kiedy były jeszcze liry, jakoś miałam mało gotówki usłyszałam wtedy niewybredną uwagę a wypiłam kawę na targach w Bolonii. No i zawsze mam problem jak recepcjonista prowadzi do pokoju, zawsze mówimy, że trafimy sami ale gdy w hotelu na prawdę "małej gwiazdki", pensjonacie ktoś prowadzi do pokoju nie potrafię dać a potem mam wrażenie, ze na recepcji ta osoba spotykana na swoim dyżurze jest jakaś nadąsana. Cóż napiwek powinien być dla mnie przyjemnością a niestety nie jest, zarabiamy za mało u nas kilka euro to całkiem niezła pizza a tam czasem dodatek do niej i to konieczny... Wykluczam jednocześnie smażenie kiełbasy w hotelowym pokoju czy inne pomysły. Cóż staramy się nie ośmieszać ale nie dręczyć!
    Uwielbiam Włochy nawet z napiwkami i kopero!

    OdpowiedzUsuń
  2. Poniżej dołączam komentarz Barbary Brunati (autorki bloga http://fronteoffice.wordpress.com/), która pracuje od lat w hotelach we Włoszech na stanowisku kierowniczym:

    "n Italia la mancia non è obbligatoria, e a volte i turisti (soprattutto se provengono dagli Stati Uniti, dove invece lo è)si stupiscono e chiedono se debbano lasciare qualcosa al facchino che ha portato loro i bagagli o al cameriere che li ha serviti al ristorante. Poca o tanta che sia, la mancia fa sempre e comunque piacere, perché è il "termometro" del gradimento e una gratifica ai propri sforzi. Negli ultimi anni, forse a causa della crisi, il numero delle persone che gratificano e gli importi delle mance sono andati diminuendo, almeno per gli alberghi di fascia media. La tendenza è ora quella di lasciare in mano il resto, arrotondando la cifra (ad esempio, se il conto è di 195 Euro, ne lasciano 200 non ritirando i 5 dovuti, appunto, come resto), oppure di lasciare una somma da dividere tra i collaboratori del reparto; questa è la cosa a mio avviso più giusta poiché non è sempre la stessa persona a prendersi cura del cliente e quindi come in squadra si lavora, in squadra si dovrebbe condividere.Vi sono poi gratifiche che superano ogni valore in denaro, come la lettera di ringraziamento della signora che hai aiutato quando il marito si è sentito male o il sorriso di un bambino al quale hai rimandato l'orsacchiotto smarrito. la felicità, davvero, non ha prezzo.
    Quanto a me, se vuoi aggiungere, cerco di ricordarmi sempre (nel limite delle possibilità) e lascio anche io per i ragazzi dei reparti con cui sono stata più a contatto. lascio sempre qualcosa anche alle donne delle pulizie oppure porto dei dolcetti da dividere."

    Dziękuję Barbarze za komentarz, który jakimś cudem nie opublikował się automatycznie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli decyduję się na posiłek w restauracji wtedy zostawiam napiwek, zwykle wkładam jakąś monetę w mini okładki z rachunkiem.
    Wyjeżdżając na wycieczki nie planuję jednak jedzenia w restauracjach, jako że mój budżet jest niewielki. Poza tym kuchnia nie jest moim celem. Szczerze mówiąc wolę się gdzieś pokręcić i zwiedzić więcej niż przewidziane to jest programem zwiedzania. Może kiedyś, kiedy moja kondycja osłabnie wówczas będę zasiadać w kawiarenkach i obserwować życie innych, może kiedyś stać mnie będzie na luksusową kolację w luksusowym miejscu. Szczerze mówiąc marzę o takiej, a nawet wyobrażam sobie taką gdzieś w jakiejś uroczej zatoce, o zmierzchu z moim mężczyzną, z głową swobodną bez trosk i zmartwień, przy świetle lampionów... Ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co tak nostalgicznie, Ewo, bez obaw, jeszcze będzie niejedna taka okazja...

      Usuń
  4. Spędziłam w Rzymie blisko 4 miesiące. Napiwki zawsze dawałam. W restauracjach, barach, kawiarniach... daję je zresztą również w lokalach gastronomicznych w Polsce. Warunek - musi być smacznie i miło. Od dawna, z wielu powodów, nie podróżuję, ale ten blog znów rozbudził moje pragnienie niespiesznego spaceru po via Julia, via Margutta albo po piazza della Rotonda. No a potem na kawę do Tazza d'Oro. I dałabym napiwek przystojnemu barriście...

    OdpowiedzUsuń