24 sierpnia 2013

San Marino i polsko-włoskie powojenne spotkania filmowe


Jest rok 1946. Do San Marino zjeżdżają wielkie gwiazdy włoskiego filmu: Vittorio de Sica i Anna Magnani, a z nimi cała ekipa filmowa aby kręcić nowy dramatyczny (pierwszy w tym okresie długometrażowy) film polskiego reżysera Michała Waszyńskiego, we współpracy z Vittorio Cottafavi i słynnym Cesare Zavattinim (autorem scenariusza). De Sica ma grać zamożnego ateistę, a Anna Magnani rzymską prostytutkę.
Autorem piosenek do filmu  był polski aktor i popularny pieśniarz Feliks Konarski, który wyjeżdżając ze Lwowa, a później z Moskwy przyłączył się do Armii Andersa.



Obok wielkich nazwisk włoskiego kina w filmie biorą udział także młodziutka emigrantka z Ukrainy Renata Bogdańska (z domu Irina Jarosiewicz), czyli  Irena Anders (późniejsza żona gen. Władysława Andersa) i wybitna warszawska aktorka Jadwiga (Jadzia) Andrzejewska.


Irena Anders ok. 1940r.
fot. wikipedia
Film nosi tytuł Lo sconosciuto di San Marino (Nieznajomy z San Marino) i opowiada o wojennych losach Polaków przemierzających Półwysep Apeniński aż do San Marino.
W czasie zaciekłych walk mieszkańcy Republiki  San Marino udzielają schronienia żołnierzom na okolicznych wzgórzach, z dala od bombardowań na Linii Gotów.
Wojna wreszcie ma się ku końcowi, ulicami przechodzą pochody zwycięzkich wojsk, lecz tragiczne wieści z Polski, oraz powrót zbrodniczych wspomnień jednego z głównych bohaterów nie pozwalają zapomnieć o wojennej rzeczywistości.
Film ukazał się na ekranach włoskich kin dopiero w styczniu 1948r.




Renata Bogdańska (Anders), bo taki przyjęła pseudonim artystyczny, zaczęła śpiewać już we Lwowie, ale później przyłączyła się do Armii gen. Andersa występując dla polskich żołnierzy. To właśnie ona wraz z zespołem zaśpiewała po raz pierwszy na wzgórzu Monte Cassino niezapomnianą piosenkę Konarskiego Czerwone maki na monte Cassino ze swoim pierwszym mężem Gwidonem Boruckim, i tam też została odznaczona Krzyżem Monte Cassino.

W 1946 Renata Bogdańska wraz z Jadwigą Andrzejewską wystąpiła także w drugim polsko-włoskim pełnometrażowym filmie Michała Waszyńskiego i Vittorio Cottafavi, pt. La Grande Strada (Wielka droga) wyprodukowanym przez Ośrodek Kultury i Prasy II Korpusu Polskiego, w którym wykorzystano cenne materiały archiwalne z okresu wojennego.  Był to hołd złożony polskim żołnierzom.

Premiera odbyła się w Rzymie w 1946r., film cieszył się dużą popularnością także w innych krajach, a w Polsce został pokazany dopiero po kilkudziesięciu latach. 



Muzykę napisał wybitny polski muzyk i kompozytor filmowych piosenek Henryk Wars, a autorem zdjęć był jeden z najlepszych polskich operatorów filmowych Stanisław Lipiński, obaj walczyli w Armii Andersa. 
Film miał aż cztery wersje językowe (polską, angielską, włoską i arabską), co było wyjątkowym osiągnięciem, jak na tamte czasy.

Ten film opowiada o losach zesłańców na Syberię, którzy później rozpoczynają "wielką drogę" przez Bliski Wschód aż do Włoch walcząc w Armii Andersa i biorąc udział min. w bitwie o Monte Cassino w maju 1944r. 

Akcja filmu rozpoczyna się 25 sierpnia 1939r. we Lwowie a kończy po zakończeniu wojny we Włoszech. Renata Bogdańska gra młodą piosenkarkę zespołu estradowego II Korpusu, a Jadwiga Andrzejewska polową pielęgniarkę. Trzecim głównym bohaterem filmu był Albin Ossowski, który trafił do Armii Andersa prosto z Oświęcimia.

Jadwiga Andrzejewska w filmie "Wielka droga"
fot. filmweb.pl


Jadwiga Andrzejewska, słynna i uwielbiana aktorka teatrów warszawskich, po wybuchu wojny znajdowała się we Lwowie, gdzie brała udział w przedstawieniach teatralnych w wielu miastach ZSRR. W 1941 przyłączyła się do Czołówki Teatralnej przy Armii Andersa i występowała na szlaku bojowym II Korpusu Polskiego.

Scenarzysta i reżyser filmowy Michał Waszyński (Mosze Waks), uważany za najbardziej płodnego twórcę przedwojennego kina polskiego, pochodził z ubogiej żydowskiej rodziny z Wołynia, ale w latach dwudziestych przeniósł się do Warszawy, gdzie po kilku latach odkryto jego zdolności reżyserskie. Praktycznie z gońca awansował na reżysera. Wyreżyserował 37 polskich filmów, melodramatów i komedii, cieszących się bardzo dużą popularnością, min. Antek policmajster, Dybuk, Profesor Wilczur, czy Znachor. W drugiej połowie lat 30-tych był już wielką osobistością polskiego kina.

We wrześniu 1939r. znajdował się we Lwowie i stamtąd zesłano go na Syberię, po czym w 1941r. zaciągnął się do Armii Andersa.  Jako żołnierz II Korpusu był członkiem wojskowego zespołu filmowego i dokumentował zdjęciami bitwę o Monte Cassino, wykorzystane później w filmie "Wielka droga"


Michał Waszyński (trzeci od lewej)
fot.audiovis.nac.gov.pl
Pomimo, że Michał Waszyński (zwany także Michael lub Michele Waszynsky) był zadeklarowanym homoseksualistą, poślubił we Włoszech starszą od siebie i zamożną wdowę, hrabinę Marię Dolores Tarantini, po której śmierci (zaledwie po kilku miesiącach) odziedziczył ogromny majątek, pałac w Rzymie i kolekcję dzieł sztuki. 
Tak więc Waszyński osiedlił się na stałe w Rzymie w arystokratycznej posiadłości żony, na kilka lat zaadoptował także córkę Jadwigi Andrzejewskiej.


fot.zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego

Wykorzystując majątek i koneksje byłej żony wreszcie mógł spełnić najskrytsze marzenia, a jego działalność reżyserska stawała się coraz bardziej popularna, był dyrektorem artystycznym w produkcji filmów Quo Vadis, Rzymskie wakacje, Otello... Współpracował  z największymi producentami w Europie, min. Orsonem Wellesem i Samuelem Bronstonem, ponadto przypisuje mu się odkrycie takich talentów  jak Audrey Hepburn i Sophia Loren.

Jak na typowego snoba i playboya Waszyński szybko przyzwyczaił się do hollywoodzkich gwiazd i luksusowych warunków w Rzymie, przemierzał ulice białym Cadillac'iem i Rolls-Roysem podając się za księcia z Polski, gdzie pozostawił swój dwór. Stopniowo z reżysera stał się żyjącym w przepychu wpływowym filmowcem. Nie miał jednak wiele szczęścia w interesach swojej firmy i doprowadził ją do bankructwa.

Zmarł na serce w restauracji w Madrycie w 1965r., ale został pochowany w Rzymie.

SAN MARINO dzisiaj....








Co dziś pozostało po melancholijnej powojennej atmosferze San Marino
Już chyba niewiele, San Marino kojarzy się raczej z marketem duty free pod gołym niebem. Główne zabytkowe uliczki zapełnione są sklepikami z tandetnymi pamiątkami, markowymi perfumami, drogą biżuterią i ostrą bronią...




Aczkolwiek mieszkańcy San Marino są bardzo dumni z niepodległości swojego państwa, przechodząc można zauważyć wiele tablic upamiętniających wolność i niezależność San Marino, a także cześć oddaną jego obywatelom za udzielenie schronienia żołnierzom innych narodów.



La Pieve - Basilica del Santo





Dziś można jeszcze spotkać modlące się w Bazylice mieszkanki miasta w tradycyjnych nakryciach głowy, jednak  naprawdę tradycyjnych miejsc w San Marino pozostało bardzo mało, chociaż nadal organizowane są średniowieczne turnieje, pokazy i festyny przyciągające tłumy turystów w poszukiwaniu odrobiny folkloru.



A cudzoziemcy praktycznie wszystkich narodowości przyjeżdżają tu już tylko w celach turystycznych i komercyjnych...











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz