Praca na czarno, ciężka i niebezpieczna,
głodowe stawki, 14-godzinne zmiany... To wynik badań i sondaży przeprowadzonych
przez włoskich dziennikarzy portalu redattoresociale.it dotyczących pracy przy organizowaniu koncertów i spektakli we Włoszech.
Obładowani ciężkim sprzętem
pracują często na żelaznych rusztowaniach sięgających 30-metrów wysokości. Zmęczeni wielogodzinną
pracą (nawet do 14 godzin na dobę), śpią kiedy i gdzie się da... Normy
bezpieczeństwa są tu rzadko przestrzegane, a reprezentacja związków zawodowych raczej
znikoma.
Dopiero po kilku ciężkich, a
nawet śmiertelnych wypadkach w ostatnich trzech latach, państwowe służby
kontroli (Ispettorato
del lavoro) bliżej zainteresowały się realną sytuacją warunków pracy w tej szarej
strefie organizacji ewentów.
Czy warto?
Kilka dni temu w Mediolanie
grupa rumuńskich robotników podała do sądu spółkę organizującą wielkie ewenty i
koncerty (np. Bruce
Springsteen, Lady Gaga, Shakira, Vasco Rossi), ponieważ zapłaciła im 4 euro za
godzinę zamiast umówionych 7,5 euro.
Eksperci twierdzą, że pracownicy wykwalifikowani
(technicy) obsługujący naprawdę duże i medialne imprezy zazwyczaj są
zatrudniani legalnie, natomiast praca na czarno dotyczy zwykle pracowników
niewykwalifikowanych, oraz osób zatrudnianych na małych koncertach i imprezach,
(dlatego trudno nawet przeprowadzić tu jakieś statystyki) i to oni są
bezwzględnie wyzyskiwani przez pracodawców.
Jeden z techników specjalistów przyznaje, że
najgorsza sytuacja przedstawia się na południu kraju: brak reguł i norm
bezpieczeństwa, brak zaświadczeń o kwalifikacjach i uprawnieniach, pełna
improwizacja, praca na czarno i stawki głodowe są na porządku dziennym.
Na północy warunki są nieco lepsze, a po
ostatnich wypadkach, gdy zwiększyły się kontrole, pracodawcy sami zmuszają
zatrudnionych aby zdobywali należne uprawnienia do wykonywania zawodu i dbają o
bezpieczne uposarzenie.
(ciekawostki z prasy: redattoresociale.it, 08/02/2014)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz