Andrzej Szpilman, dziś ceniony lekarz stomatolog, kompozytor i producent muzyczny, jako dwunastoletni chlopiec niespodziewanie natknął się na autobiograficzną ksiażkę ojca, Władysława Szpilmana, ocalałego z getta warszawskiego. Książka została wydana po raz pierwszy w Polsce w 1945 roku, w opracowaniu Jerzego Waltera. Mimo małego nakładu, ze względu na powojenne trudności wydawnicze, publikacja była przekazywana z rąk do rąk czytelników i już wtedy cieszyła się dość dużą popularnością. Po latach dowiedział się o niej niemiecki kolega Andrzeja Szpilmana, i tak zrodził się pomysł na ponowne jej wydanie, tym razem w Niemczech. Autobiografia Wladyslawa Szpilmana pt. „Pianista” wydana w kilku językach zdobyła ogromny sukces na arenie międzynarodowej stając się światowym wydarzeniem literackim. W Niemczech wyszedł nawet podręcznik oparty na „Pianiście”, w którym bardzo wnikliwie omawia się historię nazizmu i Holocaustu w Europie. W 2002 roku powstał film w reżyserii Romana Polańskiego „Pianista” nagrodzony 3 Oscarami i Zlotą Palmą w Cannes.
Czy Pana ojciec chciał, aby książka została ponownie wydana?
- Mój ojciec uważal, że nikogo ta książka już nie zainteresuje. Mineło przecież tyle lat... – opowiada dziś Andrzej Szpilman...
Kiedy poznał Pan historię ojca?
- Muszę powiedzieć, że późno dowiedzialem się o tej sprawie, chociażby dlatego, że nikt mi nie przybliżył wiadomości, że jestem Żydem, że mam pochodzenie żydowskie; co świadczy wbrew temu co się mówi o Polakach, o dość nikłym antysemityźmie w Polsce. Chociaż to byly inne czasy, i nikt na pewno nie obnosił się ze swoim żydowskim pochodzeniem, moje nazwisko było, ze względu na popularność ojca, jednoznaczne.
Czy w Pana domu często poruszano temat wojennych doświadczeń ojca?
- Nie. W domu nigdy na ten temat raczej nie rozmawialismy aż do momentu wydania tej książki.
Jakie wrażenie zrobila na Panu opowieść o losach ojca, gdy po raz pierwszy trafiła w Pana ręce?
- Uważałem, że była to książka sensacyjna, ale nie była to „moja historia”.
Kiedy dowiedziały się o historii dziadka Pana dzieci?
- Po wydaniu książki, mój dom wypełnił się dziennikarzami, dzieci miały okazję uczestniczyć w codziennych wywiadach prasowych radia i telewizji. Mój syn, Daniel, jako chłopiec nawet wziął udział w filmie Polańskiego.
Jak skontaktował się Pan z Polańskim?
- Polański sam zglosił się do mnie. Wydałem książke w Niemczech, a następnie historia ojca trafiła na rynki wydawnicze w Stanach Zjednoczonych, Anglii, Japonii i we Włoszech. Polański dostał tę książkę od swojego przyjaciela w prezencie urodzinowym i po lekturze postanowił zrealizować na jej podstawie film.
Czy Pan osobiście wybierał utwory muzyczne do filmu "Pianista"? Dlaczego właśnie taki, a nie inny utwór muzyczny został wybrany w scenie, w której ukrywający się bohater filmu, Władysław Szpilman zostaje nakryty przez niemieckiego kapitana Wilma Hosenfelda?
- Nie miałem wpływu na wybór utworów muzycznych w filmie, natomiast w opisanej scenie ojciec grał Nokturn cis-moll Chopina. Polański wybrał utwor dluższy ze względu na dramaturgię filmową.
W jednym z wywiadów powiedział Pan, że po tym co się stało w czasie wojny, wielu Żydom trudno było nadal wierzyc w Boga.
- Trudno było uwierzyc, w fakt, ze Bóg istnieje, skoro dopuscił do tak straszliwych zbrodni.
Co sądzi Pan o tej grupie ludzi, którzy negują istnienie obozów koncentracyjnych?
- Na szczęscie są to wyjątki. Podejrzewam, że to nie jest nawet zauważalna grupa, to są psychopaci.
Gdzie pracuje Pan teraz jako stomatolog i jaką dziedziną stomatologii Pan się zajmuje?
- Wyjeżdżam niedługo do pracy na trzy lata do Bonn, i potem być może znów wrócę do Szwajcarii. Wcześniej pracowałem naukowo na Uniwersytecie w Hamburgu w Zakładzie Stomatologii Zachowawczej.
Jakie są Pana plany muzyczne w najbliższym czasie?
- Planuję co najmniej siedem koncertów w Polsce z okazji 100-letniej rocznicy urodzin mojego ojca. Za kilka dni będę uczestniczył też w przyznaniu nagrody Hosenfeld-Szpilman na Uniwersytecie Leuphana w Luneburgu w Niemczech dla pani Nalewajek za wystawę „Muzyka w okupowanej Polsce”.
Czy czuje się Pan emigrantem?
- Nie, nie czuję się emigrantem chociaż od wielu lat mieszkam i pracuję poza granicami Polski.
Dziekuję serdecznie za rozmowę.
Rozmawiała Agnieszka Barbara Gorzkowska
www.naszswiat.net
Książka Śmierć miasta została napisana przez Jerzego Waldorffa na podstawie wspomnień i notatek Władysława Szpilmana. Piękny język i klimat tamtego czasu zawdzięcza niezwykłemu człowiekowi - Jerzemu Waldorffowi.
OdpowiedzUsuńKsiazke Wladyslawa Szpilmana opracowal w 1946 roku Jerzy Waldorf. Potwierdzil to w dokumencie notarialnym z 1998 roku. Tyle co do tematu Waldorf. Faktograficznie wersje z 1946 i 1998 sa prawie identyczne, zas jezykowo sa to dwie rozne ksiazki. Porownujac zrozumie to nawet analfabeta. I tez nie jest dziwne, ze dopiero wydanie z 1998 roku stalo sie bestsellerem na range swiatowa.
OdpowiedzUsuń